O filozofię bać się nie musimy
Autorzy: Barbara Skarga
Wydawnictwo: DW PWN
Kategorie: Filozofia
Typ: e-book
Formaty: EPUB MOBI
Ilość stron: 406
cena od: 29.25 zł
„[…] są to teksty wyraźnie, bez wątpliwości nie tylko z jednego ducha poczęte, lecz także właściwie, mimo bogactwa i rozmaitości przedmiotów, wokół jednej sprawy rozkręcone. Jak tę sprawę nazwać? O czymkolwiek mowa w tych rozprawach – a zawsze dotyczą one czegoś bardzo ważnego dla naszej kultury – autorka dostrzega trudności, o jakie się potykamy, gdy usiłujemy określić ściśle granicę między zjawiskami, z których jedno jest dobre, a drugie złe, a które albo z tego samego źródła wypływają, albo do tych samych motywacji ludzkich się odwołują czy też mogą uchodzić za odmiany tej samej natury. A przecież, chociaż trudno te granice zdefiniować i czasem, gdy nie chodzi o wypadki skrajne, możemy się wahać, jak rzecz daną i doświadczaną osądzić – odróżnienie dobra od zła nie zanika, nie może być nigdy unieważnione. Proszę mi na słowo uwierzyć, że nie ma w tych rozprawach Barbary Skargi, w jakiejkolwiek kolejności je studiować, ani jednej, po której przeczytaniu czytelnik nie poczułby się wzbogacony, zbudowany i autorce wdzięczny”. Leszek Kołakowski
Z zachęty do czytania rozpraw Barbary Skargi Wydany po raz pierwszy w 1999 roku zbiór O filozofię bać się nie musimy to publikacja wyjątkowa na tle twórczości tej autorski. Napisana została z myślą o najmłodszych uczniach Barbary Skargi – ostatnim pokoleniu wychowanych przez nią humanistów, których Skarga zostawia z przesłaniem wartym przypomnienia – nie bójmy się niepewności poznawczej – uczmy się pytać. „Nie wiem”, „wydanie mi się”, „możliwe” – to słowa, które do dyskursu filozoficznego wprowadził już Sokrates, a które należałoby przywrócić dzisiejszej debacie publicznej chorej w zacietrzewieniu i pewności swoich racji. Skarga nie boi się mówić o kwestiach fundamentalnych – prawdzie, czasie, intelekcie i jego nadużyciach, cynizmie, tożsamości czy złu, nie boi się stawiania pytań i konstatowania, że na niektóre z nich nie ma odpowiedzi. Mówi: wyjdź poza swoje ciało i zadziw się światem – zapytaj, o co w nim chodzi i nie bój się, jeśli nie znajdziesz odpowiedzi. Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy zapomnieli się dziwić.
Agata Muszalska
Zdjęcie Barbary Skargi autorstwa Mikołaja Grynberga pochodzi z archiwum Fundacji na rzecz Nauki Polskiej
Wydawca
Aleksandra Żdan
Redaktor prowadzący
Jolanta Kowalczuk
Korekta
Dorota Polewicz
Produkcja
Mariola Iwona Keppel
Skład wersji elektronicznej na zlecenie Wydawnictwa Naukowego PWN
Michał Nakoneczny, 88em.eu
Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2013–2017
Copyright for the Preface to the Second Edition © by Fundacja na Rzecz Myślenia im. Barbary Skargi, Warszawa 2017
Copyright © by Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2017
eBook został przygotowany na podstawie wydania papierowego z 2017 r., (wyd. II)
Warszawa 2017
ISBN 978-83-01-19403-1
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
02-460 Warszawa, ul. Gottlieba Daimlera 2
tel. 22 69 54 321; faks 22 69 54 228
infolinia 801 33 33 88
e-mail: pwn@pwn.com.pl; reklama@pwn.pl, www.pwn.pl
Spis rzeczy
Wprowadzenie do Dzieł zebranych Barbary Skargi
Zachęta do czytania rozpraw Barbary Skargi. Przedmowa do pierwszego wydania
Przekraczając czas: trzy przesłania Barbary Skargi. Przedmowa do drugiego wydania
Nota redakcyjna
O FILOZOFIĘ BAĆ SIĘ NIE MUSIMY
Przedmowa
Wokół filozofii
Kilka słów w obronie metafizyki
O nadużyciach intelektu
Kilka uwag na temat porządku
Dwie formy czasu
Na marginesie współczesnych badań nad wyobraźnią społeczną
O filozofię bać się nie musimy
Wokół kultury
Kultura europejska i jej imperatywy
Tożsamość i humanizm
O nieutylitarności humanistyki
Uczony i polityka
Po śmierci Emmanuela Lévinasa. Odsłonić kiełkujące zło
Przestroga przed utopią
Wokół człowieka
Teologia negatywna a człowiek
Pytać o zło
Jak pytać o nadzieję
O wierności
O cynizmie słów kilka
O bezwstydzie
Mały traktat o przesądach na Traktacie Jana Baptysty Thiersa zbudowany
O człowieku
Ze starej teki
Czy pozytywizm jest kierunkiem antynarodowym?
Dwa programy
Katedra i mansarda
Sylwetki
Eseje Elzenberga i ich przesłanie
W rozterce między „historią świętą” a nosem Kleopatry
W Collège de France
Nota bibliograficzna
Przypisy
Zachęta do czytania rozpraw Barbary Skargi
Przedmowa do pierwszego wydania
Mamy tu dwadzieścia kilka esejów (artykułów? rozpraw? wykładów? referatów? rozmów?), które, jak to zwykle w takich zbiorach bywa, pisane były niezależnie od siebie i nie układają się w ogniwa naturalnego łańcucha, tak iż czytelnik może je w dowolnej kolejności pożywać. Rychło jednak spostrzeże, że są to teksty wyraźnie, bez wątpliwości nie tylko z jednego ducha poczęte, lecz także właściwie, mimo bogactwa i rozmaitości przedmiotów, wokół jednej sprawy rozkręcone. Jak tę sprawę nazwać?
O czymkolwiek mowa w tych rozprawach – a zawsze dotyczą one czegoś bardzo ważnego dla naszej kultury – autorka dostrzega trudności, o jakie się potykamy, gdy usiłujemy określić ściśle granicę między zjawiskami, z których jedno jest dobre, a drugie złe, a które albo z tego samego źródła wypływają, albo do tych samych motywacji ludzkich się odwołują czy też mogą uchodzić za odmiany tej samej natury. A przecież, chociaż trudno te granice zdefiniować i czasem, gdy nie chodzi o wypadki skrajne, możemy się wahać, jak rzecz daną i doświadczaną osądzić – odróżnienie dobra od zła nie zanika, nie może być nigdy unieważnione.
Wiemy, że cnoty mogą przez nadmierną konsekwencję w antycnoty, w zło się obracać. Wierność jest cnotą, a ileż zbrodni w jej imieniu popełniono. Przywiązanie do własnego narodu nie jest złem, przeciwnie, jest godziwe i zalecone: jak zdefiniować miejsce, w którym przeobraża się w nienawistny, złowrogi szowinizm? A czy można twierdzić, gdy widzimy codziennie okropności morderczych nacjonalizmów, że w tych wybrykach demonicznych nic nie zostało już z owego godziwego przywiązania? Pewnie zostało coś, choć na złe użyte. I cóż jest złego w naturalnym bodaj pragnieniu „jedności”? I jak nietrudno wysublimować to pragnienie do pochwały totalitaryzmu z wszystkimi jego okrucieństwami.
Rzecz więc w tym, że nie tylko to, co „samo w sobie” godziwe i dobre, może złu służyć, lecz także to, co rozpoznajemy od razu, bez wątpliwości jako zło, ma często (a może zawsze?) jakieś uczestnictwo w dobrym, jakieś powinowactwo, jakiś korzeń wspólny, choćby odległy. Czyż cynizm nie ma jakiejś strony, co go spokrewnią z wolą prawdy? Czy komunizm z wszystkimi jego okropnościami nie nosi jakiegoś zaćmionego śladu swego pochodzenia w pragnieniu powszechnego braterstwa? Tak jest ze wszystkim, co złe i co dobre. A mimo to z uporem trzeba powtarzać, że różnica między dobrem a złem nie znika, nie może być nigdy unieważniona.
Coś analogicznego widzimy tam, gdzie nie chodzi właściwie o moralne jakości, o zło i dobro, ale o cnoty i przeciwcnoty intelektualne. Kiedy powiadamy, że nauka ma ludziom pożytek przynosić, któż zaprzeczy? A można z tego hasła wydedukować program takiej wiedzy i takiego nauczania, w którym „pożytek” zredukuje się do użyteczności natychmiastowej i technicznej, gardząc tym wszystkim, co budowało od zarania kulturę europejską, gardząc prawdą jako wartością samoistną, od pożytku niezależną, gardząc większością tego, czym trudni się humanistyka rozumiejąca (a także istotne połacie nauk ścisłych), której wprawdzie do garnka nie można włożyć, ale która ducha europejskiego przez stulecia ożywiała. Są jakieś racje, by obstawać za ideologią nominalizmu, ale można z nich przyrządzić groteskowy bezsens „dekonstrukcjonizmu” i negację podmiotu ludzkiego.
Podobnie: któż może krzywić się na pochwałę nauki i „myślenia naukowego”? Można jednak, jak to wielu robiło, tak „naukowość” określić, żeby zlikwidować, jako zabobon ciemny, całą interesowność metafizyczną, bez której umysł ludzki nie tylko nie obywał się nigdy, lecz także bez której, jak za sprawą sztuczki zręcznego prestidigitatora, tenże umysł przeciw sobie się zwraca, siebie obezwładnia, przymusza siebie do uwierzenia, że prawdy nie ma, i samej nauki – jak ją uczeni pojmują – nie ma, i nie ma tegoż umysłu; słówko „jest” to tylko spójka, copula, wygodna, by jakieś cechy rzeczy opisać, ale niemająca sensu, gdy się jej tak używa, jakby opisywała czynność jakąś („Byt jest” głupio rzekł Parmenides, „Bóg jest” jeszcze głupiej rzekł Tomasz z Akwinu, „Czas jest” najgłupiej rzekł Bergson). W takich sprawach pomyślenia Barbary Skargi, profesor Skargi, mają całkiem wyraźny kierunek: ona umie powiedzieć, czym jest ta interesowność metafizyczna i dlaczego jest ważna. Wiemy, oczywiście, że zawsze się znajdzie pewna ilość – coraz mniejsza jednak, również w świecie anglosaskim – takich, co kiedyś przeczytali stupięćdziesięciostronicową, jasno napisaną książkę Alfreda Ayera z 1936 roku[1], uznali, że teraz już wiedzą wszystko, czego rozum i ludzkość potrzebuje, i bez końca, nudnie powtarzają w kółko jej treść (zdania sensowne dzielą się na logiczne i empiryczne; matematyka i logika składają się ze zdań analitycznych, które o rzeczywistości nic nie mówią; to, co sensowne, musi być sprawdzalne; metafizyka i teologia nie są fałszywe, lecz bezsensowne; oceny moralne są wyrazami emocji itd.); nie myślą zgoła o tym, jakie założenia trzeba z góry przyjąć, żeby tej książce uwierzyć; słów, takich jak „nauka” i „naukowy”, używają też jako ideolozaklęć, podobnie jak kiedyś wyznawcy marksizmu-leninizmu. Kultura filozoficzna, wiedza humanistyczna idą jednak dokąd indziej, chociaż różne inne je trapią choroby.
Proszę mi na słowo uwierzyć, że nie ma w tych rozprawach Barbary Skargi, w jakiejkolwiek kolejności je studiować, ani jednej, po której przeczytaniu czytelnik nie poczułby się wzbogacony, zbudowany i autorce wdzięczny.
Leszek Kołakowski
Oksford, lipiec 1999 roku